czwartek, 27 października 2011

Niby nic. Powrót do Indonezji.

Właśnie sprawdziłem pogodę na miejscu. Niby +31C w dzień i +25C w nocy. Niby robi różnicę. Wczoraj, wertując strony lokalne sprawdziłem, że w tym roku, zupełnie wyjątkowo, pora monsunowa się zmieniła. Niby nieznacznie, ale zawsze. Niby tylko na północy wyspy, ale my będziemy niedaleko. Niby mamy technikę na wyciągnięcie ręki (czyli komputer) ale jak znam życie to dopiero na miejscu okaże się, czy ta pora to się przesunęła, czy tylko tak na niby. Tak żeby nas zdenerwować. Monsun to przed wszystkim wiatr z lekkim dodatkiem deszczu. Zazwyczaj w tamtej części wiata mokrego. Niby wiemy jak się do tego przygotować. Czarne petelrynki mamy spakowane. Znów zrobimy furorę, bo zazwyczaj deszczowe są przezroczyste. Niby wyprodukowane w Azji, a zawsze wzbudzają zainteresowanie.
Oj, ale znów to NIBY. Niby, już widzieliśmy wszystko na Bali, ale jak popatrzyliśmy na mapę, pogrzebaliśmy na youtube, to okazało się, że nie. A przynajmniej nie do końca. Jak dobrze pamiętam, a nie chce mi się zupełnie sprawdzać na blogu. To 2 lata temu 2 z 5 dni padało. To nas mocno martwiło, ale tez wyzwoliło w nas chęć działania w deszczu. Ok., zajęło to 24 godziny jak się przyzwyczailiśmy, ale daliśmy radę. Chodzenie w ciepłym deszczu może być nawet romantyczne, wpadanie do restauracji, gdzie wyglądaliśmy jak zmoknięte lokalne „kury” może wywołać zainteresowanie gości i obsługi, a tym samym darmową herbatkę, wizyta w tzw. Fish Spa (liczę na to znów) może być bardzo podobna do tego, co dzieje się na, zewnątrz. Mokra. Ale przy najmniej nogi będziemy mieli obmyte i pięknie odnowione. Nie wiem tylko, czy nasi lekarze pozwoliliby na to.
Następny wpis, będzie już pewnie dotyczył podróży. Teraz wszystko spakowane i następuje moment ostatnich, niby mało znaczących przygotowań. To „niby” mnie wczoraj rozłożyło na łopatki. To ostatnie przypominanie sobie, że może jednak coś trzeba dokupić, albo załatwić, albo wysłać, albo nadać. Zamiast luzu w przygotowaniach coś zawsze dodatkowo, niby zupełnie nie wiadomo skąd pojawiają się niby nic nieznaczące zadania, wyznaczane przez współpodróżniczkę.
Damy radę. Indonezja czeka. My czekamy. NIBY tam już byliśmy. Wracamy nie na niby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz