poniedziałek, 28 września 2009

Wulkan Bromo - Grozby karalne

Dotarlismy do Surabaya. O tym juz pisalem. To jest nasze miejsce wypadowe do Bromo, czyli jednego z najpiekniejszych, jeszcze aktywnych wulkanow na Jawie. Zanim to jednak nastapilo odbylem kilka znaczacych rozmow z Mr.Yoyok z biura podrozy, ktore znalezlismy w internecie. Nie pamietam ile razy "on" dzwonil do nas lub ja dzownilem do "niego". Grunt, ze bylo lekkie niebezpieczenstwo, ze zostaniemy "wystawieni do wiatru". Sobota i niedziela to ostatnie dni swieta muzulmanow, tak wiec, albo biura podrozy nie pracuja, albo tez jak pracuja to na haslo: Mt.Bromo, bez jakiegolowiek sprawdzania mowia: no place Mister, no place Mister. Podobnie twierdzil Mr.Yoyok.Mowil,ze wszystko jest zajete i zabukowane, i ze koniecznie musimy mieszkac, tam gdzie nam wybral. A tam nam sie nie podobalo. Nie dosc, ze hostel nie mial swojej strony internetowej,co wydalo nam sie moco podejrzane, to jeszcze na niemieckiej stronie znalazlem informacje, ze jedna noc to o jedna noc za dlugo w tym miejscu. Przerazeni opcja mieszkania w niegodnych warunkach, zmusilismy Yoyoka do rezerwacji w innym miejscu.
I sie udalo! Teraz tylko kilka godzin oczekiwania, czy Mr.Yoyok to Mr.Yoyok, i czy w ogole to biuro turystyczne istnieje. A jesli tak, to czy przypadkiem nie wezmie od nas pieniedzy i za rogiem nas porzuci! Czytalismy kilka razy o kierowcach porzucajacych turystow:)na Jawie. Ulga. Ulga nastapila w momencie gdy Mr.Yoyok, juz ze swoimi pracownikami, przyjechal po na. Mr.Yoyok, delikatnie rzecz ujmujac, nie grzeszyl uroda. Ale za to byl mily. Po wplaceniu pieniedzy za wycieczke dostalismy w promocji dwie "pienkne" koszuli z wulkanem Bromo. Przydaly sie,przydaly!

3 godziny jazdy jak w Formula1 i dolechalismy do malej wioski Tosari,mijajac pewnie kilkadziesiat innych, po przezyciu kilkudziesieciu zakretow. Miejsce okazalo sie UROKLIWE! Dotarlismy tam juz ok 15:00, szybko zjedlismy cudowne ananasy i banany w ciescie na wysokosci ok.1900mnp i udalismy sie z naszymi kijkami do nordic walking, pozdrowienia dla klubowiczow, do wsi. Bylismy jedynymi,ktorzy odwarzyli sie wyjsc z tegohotelu :( a szkoda! W ogole w Azji nie boimy sie takich miejsc, bo ludzie tutaj sa dla nas nadzwyczaj zyczliwi. I znow cala wies pozdrawiala nas okrzykami hello lub hello mister:) (takze do Magdusi). Dzieci ogladaly nasze kijki, a dorosli pytali sie co to jest. Troche sie na poczatku tez smielismy, ze bedac w Indonezji widzimy ludzi w kurtkach puchowych, ale musimy przyznac, ze na tej wysokosci po zachodzie slonca jest zimno. I zimno bylo.

Pobudka o 3:30, na urlopie, nie robi juz na nas wrazenia. Poranna goraca herbatka i jeden z naszych przewodnikow (w gory przywiozl nas kierowca Formuly1 i przewodnik, ktoremu balismy sie zadac pytanie, bo odpowiadal 10 minut i tak niczego nie moglismy zrozumiec)zabral nas z drugim kierowca jeepem na kolejne ponad 2300mnpm. A tam, najpierw zobaczylismy tlum, tlum, ogrom, setki Indonezyjczykow, ktorzy tak jak my przyjechali tutaj zobaczyc wschod slonca. A widok byl warty tego calego zachodu.

Mniej wiecej o 04:30 przed naszymi oczami ukazaly sie 3 stozki wulkanow w kalderze Tengger, czyli zaglebieniu po starym wulkanie. Najwyzszy to Semeru (3676), potem Batok, a na koncu Bromo (2581mnpm). Niby najmniejszy, ale to z niego wydobywaly sie spore opary. Widac, ze jest aktywny, i pewnie moze byc niebezpieczny. Krajobraz byl nieziemski. Troche przypominal mi Islandie. Byla pewna roznica: temperatura powietrza (mimo wszysko) i zielen nie tylko na wulkanach, ale takze w okolo. Widok zapieral dech w piersiach. Wiekszosc Indonezyjczykow biegala i robila sobie zdjecia telefonami komorkowymi. My cierpliwie czekalismy na najlepsze ujecia i dosc dlugo delektowalismy sie tym widokiem. Nam najpiekniejszy wydawal sie Batok. To byla latwa czesc poranka czekala nas trudniejsza.

Nasi kierowcy nawet zartowali, ze zabieraja nas na trase Paryz - Dakar. Chyba czylismy sie przez kilkanascie minut podobnie jak rajdowcy. Po zjezdzie z punktu widokowego pojechalismy wlasnie na kaldere. Tutaj nazywana Sand Sea. Pyl wulkaniczny byl niewyobrazalny. Wszystkie jeep-y, ku uciesze turystow przemieszczaly sie dosc gwaltownie pozostawiajac po sobie spore tumany kurzu. Teraz tylko lekki spacer, 250 schodkowi i mielismy zobaczyc krater Bromo.
Gdyby nie to, ze musielismy przeciskac sie miedzy turystami jadacymi na koniach (pod schody), lub szarzujacych na motocyklach te kilkaset metrow pod gore byloby to zupelnie przyjemne podejscie. Piasek wulkaniczny byly jednak nie do zniesienia. Trudno bylo zlapac odech nie tylko ze wzgledu na wysokosc, ale takze ze wzgledu na zatykajacy nos kurz!
Dotarlismy na gore. Z krateru wydobywaly sie mocnoduszace opary. Widok nie tylko na Bromo, ale przede wszystkim na Batok, wynagrodzil wszelkie trudy! Bromo zdobyte!

Dlaczego napisalem w tytule o grozbach karalych? Sprawa byla dosc prosta. Jak juz zaplacilismy Yoyokowi, a jeszcze nie widzielismy naszego jeep'a, to obiecalem mu, ze jesli okazaloby sie, ze jest cos nie tak z nasza wycieczka, to ja go znajde! I have friends, you know Mr.Yoyok. Mr.Yoyok, jak sie dowiedzial, ze pracuje dla jednej z firm logistycznych to co 2h wysylal sms-a z zapytaniem, czy wszystko jest w porzadku. Pytal takze, czy nam sie podobowalo. Mam 6 sms od niego na dowod wspanialego customer service.
Czy nam sie podobalo? Zdjecia mowia same za siebie.


Po poludniu dolecielismy na Bali. Oj bedzie co pisac, bedzie!

Pytanie 7
W jakim biurze podrozy pracuje Yoyok? Jest to pytanie dla "sprytnych". Odpowiedz na to pytanie prosimy przeslac na adres korzewscy@gmail.com podajac adres do korespondencji. Wylosujemy zwyciezce, ktory otrzyma od nas kartke pocztowa. To bedzie niespodzianka. Zachecamy do udzialu w konkursie!